Mały lasek

Seth

Zacisnął usta w cienką linnię.
- Hmm... a co np? Może pytaj, a ja będę odpowiadał, bo szczerze mówiąc nie wiem zabardzo o czym mówić. - powiedział spoglądając na dziewczynę.

//Sorry, że wolno odpisuje...//

Annie

-Skąd jesteś.?co Cię tu sprowadza.?-zaczęła zadawać pytania. Dobrze wiedziała, że ona podsumowałaby siebie jednym słowem..

Seth

- Jestem z Nowego Jorku, a przyjechałem tu, bo nie ma tu nikogo z mojej rodziny. Ech... wszędzi ich pełno. - odpowiedział krótko krzywiąc się przy ostatnim zdaniu. - A Ty?

Annie

-Jestem z sierocińca..-powiedziała szybko po czym nawiązała do jego wypowiedzi.-Posmutniałeś mówiąc o tym , że wszędzie ich pełno . Dlaczego .?

Seth

- Raczej się zirytowałem. No bo gdziebym nie pojechał tam jest ich pełno! Człowiek ruszyć się nie może żeby cie nie dorwali. Nawet dalsi krewni. - kopnął jakiś kamień, który przeleciał pare metrów odbijając się od ziemi.

Annie

-A ja Ci zazdroszczę-powiedziała stając przed nim-Ja np nie mam rodziny. Oddali mnie bo byłam dla nich ciężarem. Ciesz się że kogoś masz-dodała.

Seth

- Ciesze się ale jest ich aż zadużo. - zrzędził idąc na przód wolnym krokiem i wzrokiem wbitym w ziemię.

//Przepraszam nie było mnie, bo gekon karmiony^^//

Annie

-Ej ej.-zawołała kiedy chłopak sie oddalił.Jeszcze nie chodziła tak sprawnie. Wciąz odczuwała ból w kostce.

Seth

Zdziwiony cofnął się do dziewczyny tyłem.
- Sorry, ja z reguły raczej szybko chodze... - mruknął cicho pod nosem.

Annie

-A ja z reguły nie mam skręconej kostki -powiedziała.Rozejrzała się dookoła i upatrzyła sobie miejsce-Możemy usiąść-spytała.

Seth

- Pewnie. Przepraszam nie wiedziałem. Może Ci pomóc? - zaproponował chętnie patrząc na nogę dziewczyny, a potem przeniósł wzrok na Jej twarz i uśmiechnął się.

Annie

-Dziękuję.Dam sobię radę-powiedziała przygryzając wargę.-Musze dodała ciszej .

Seth

- Wcale nie musisz, bo moge Cie podeprzeć albo i wziąść na ręcę. - wyszczerzył się w szerokim uśmiechu i wyjął w końcu ręce z kieszeni. Nigdy nie miał co z nimi robić i stąd ten nawyk.

Annie

-Wziąść na ręce..?-powtórzyła.-Nie dasz rady -powiedziała z usmiechem.

Seth

- Pff... - prychnął udając urażonego i chwycił dziewczynę pod kolana oraz pod plecy. Podniósł ją bez trudu i spojrzał z triumfalnym uśmiechem. - Mówiłaś coś? To gdzie Panią zanieść? - wyszczerzył się na nowo w uśmiechu.