Las za miastem

Noah

Trzymał ją mocno, zeby tak przypadkiem nie uciekła gdzieś w bok xD. Znikneli w gąszczu drzew.

Hunter

Spacerował sobie, rozglądając się naokoło. W uszach miał słuchawki, nie słyszał więc praktycznie nic.

Gość

Wielki pies wszedł kulejąc na prawą przednią łapę, która spoczywała w czerwonym od krwi bandażu. Na karku też miał wielką ranę i całe ciało jego było czerwone od krwi. Położył się pod jednym z drzew i rozglądał się.

Hunter

Przystanął, patrząc na psa. Gdyby to nie była jedna z tych groźnych ras, podszedłby bliżej i zaniósł go to weterynarza, czy coś. Cmoknął lekko, ściągając słuchawki z uszu.

Gość

Przeniósł wzrok w stronę chłopaka.
-O co mu może chodzić?-spytał samego siebie. Nie podniósł się nawet, ale za to spuścił łeb na ziemię. Nie miał na nic siły, a zwłaszcza na atakowanie nieznajomych. Po co mu to? Musi się zaprzyjaźnić z kilkoma osobami, bo co będzie jak go właściciel wyrzuci na ulicę?

Hunter

Skoro pies na niego nie warknął, podszedł parę kroków bliżej. Instynktownie wyciągnął w stronę psa otwartą dłoń, aby ten mógł ją powąchać. Powoli przykucnął.

Gość

Nie obwąchał ręki. Wszyscy mu każą wąchać, a więc teraz nie obwącha<foch>. Zaczął warczeć na chłopaka. Nie znał go, a ten podszedł tak blisko. Rany go bolały, a nawet mocniej zaczęły krwawić.
-Jeśli Ci życie miłe odsuń się ode mnie, a potem przedstaw...-warczał na chłopaka i wyszczerzył swoje ostre kły. Nie podobało mu się jego nastawienie.

Hunter

Nie zrozumiał, co pies do niego powiedział, prawda, za to doskonale zrozumiał warknięcie. Ogólnie lubił swoje życie i całkiem podobała mu się liczba i wygląd swoich kończyn, toteż odsunął się kilka kroków, nadal patrząc na psa.

Mike

Przyszedł razem z Annie. Nie chciało mu się iść do domu. Nic nie mówił, bo nie za bardzo wiedział co. Szedł tak patrząc przed siebie z dziewczyną za rękę.

Annie

Nie odzywała się dłuższy czas. Spojrzała na chłopaka i w pewnym momencie przystanęła.-Kontaktowałeś się może z Mattem.?-spytała przechylając lekko głowę.

Mike

On również przystanął.
Tak kontaktowałem się - powiedział. Uśmiechnął się delikatnie. Westchnął w duchu.

Annie

-Więc już wszystko ustalone.?-spytała z usmiechem podeszła do niego bliżej. Uśmiechała się promiennie.

Mike

No chyba tak - powiedział. Sam nie wiedział czy Matt przyjdzie skoro ma żałobę. Uśmiechnął się delikatnie. Musnął ją delikatnie w usta.

Annie

-Moje kochanie-powiedziała zarzucając mu ręcę za szyje.Pocałowała go czule jedną dłoń wpatając w jego ośnieżone włosy.

Mike

Moje i tylko moje kochanie - powiedział z uśmeichem. Ponownie musnął ją w usta. Uśmiechnął się zadziornie.